23 kwietnia 2014 /tłum. ze strony J.Ś. Gyalwang Drukpy www.drukpa.org
W historii medycyny, zarówno konwencjonalnej jak i tradycyjnej, znane są zarówno sukcesy jak i niepowodzenia. Ludzie są bardzo dumni z rozwoju nauk medycznych. Wynaleziono wiele nowych lekarstw na choroby nieuleczalne czy nowo powstałe. Lecz rozwija się nie tylko medycyna – proces ten dotyczy także wirusów i samych chorób.
Jestem pełen podziwu dla zaangażowania większości lekarzy pracujących metodami tradycyjnymi i konwencjonalnymi aby pomóc pacjentom w trudnym dla nich okresie. Nikt nie lubi chorować. Choroba często oznacza dla nas koniec. Nawet kiedy jesteś bogaty, masz wiele możliwości finansowych i duże zdolności, nie możesz zdziałać nic, jak jesteś chory. To dlatego lekarze są tak szanowani w prawie wszystkich społecznościach. Wierzymy w lekarzy, bo od nich zależy nasze życie.
Ostatnio doświadczenia moje oraz moich przyjaciół i uczniów doprowadziły mnie do zwątpienia w intencje niektórych lekarzy i szpitali. Radzono niektórym z nas poddanie się operacjom nie dlatego, że były potrzebne, ale ponieważ kliniki czy lekarze dbali o rozwój własnego biznesu. Mam wrażenie, że obecnie niektóre zabiegi czy drogie lekarstwa polecane są tylko dla zysku lub z potrzeby prowadzenia wystawnego stylu życia. Rekomenduje się operacje dla prawie wszystkich przypadków guzów, a także chemioterapia oraz naświetlania dla raka. Jakby chirurgia, chemioterapia i radioterapia były jedynym remedium dla śmiertelnych chorób. A jednak w większości przypadków uboczne działanie tego leczenia zabija pacjentów. Często życie ich ulega zniszczeniu w wyniku złego leczenia i nieodpowiednich lekarstw.
Nie twierdzę, że te konwencjonalne metody nie pomagają, czy nie mogą pomóc. Mam wątpliwości co do intencji niektórych lekarzy, klinik i szpitali. Czy ich sposoby leczenia wynikają z potrzeb pacjentów, czy też ich własnych pragnień materialnych? Dlatego lekarze i studenci nauk medycznych powinni zawsze mieć w sercu to, iż priorytetem ma być wyleczenie oraz interes pacjenta, inne sprawy są drugorzędne.
Jak zawsze mówię, cokolwiek robimy, sprawdzajmy naszą motywację. Coś, co wydaje się dobroczynne, może okazać się na końcu szkodliwe, właśnie z powodu twojej egoistycznej motywacji. Ja sam bardzo boję się zboczenia z właściwej drogi, bowiem nauczyciele duchowi, podobnie jak lekarze, odpowiedzialni są za opiekę nad zdrowiem duchowym ludzi oraz istot w nas wierzących. Jeśli dążymy tylko do osiągnięć materialnych i sukcesów w tym życiu, jeśli nie wierzymy w przyczyny i skutki w przyszłych istnieniach, to możemy oczywiście robić wszystko tylko dla siebie, nie zważając na innych. Ale zła wiadomość jest taka, że nie jest to prawo uniwersalne. Powszechne prawo opiera się po prostu na karmie, czynach i ich skutkach, co może być tak skomplikowane, że czasem istnieją przypadki poza naszą kontrolą. Nie mamy kontroli nad tym, co zrobiliśmy w przeszłości. Czasem dużo czasu zajmuje nam spłacanie długów czy odwracanie skutków poprzednich żyć, których nawet nie pamiętamy.
Naszymi działaniami powinna kierować chęć czynienia dobra innym i stanowienia dla nich dobrego przykładu. Gdy o tym myślę, ogarnia mnie smutek. Trzymanie na wodzy naszych pragnień i utrzymywanie naszych myśli na właściwej drodze to praca na pełny etat. Nasze umysły są takie dzikie. Lubię sformułowanie „tracić rozum”, bowiem zawsze, kiedy zawładną nami namiętne pragnienia, tracimy rozum.
Cokolwiek robimy, zawsze musimy to przemyśleć i wciąż sprawdzać. Czy robimy to tylko dla własnego dobra, nie dbając o innych? Czy gotowi jesteśmy ponieść tego konsekwencje? Oczywiście życie pełne jest wyzwań. Zewnętrzne okoliczności mogą być trudne, ale trudniejsze jest panowanie nad naszym umysłem. Jeśli potrafimy utrzymać umysł na właściwej drodze, już samo to oznacza udane i owocne życie.