(tłum. ze str. J.Ś. Gyalwang Drukpa www.drukpa.org)
Jego Świątobliwość Dalajlama odnalazł mnie kiedy miałem około 3 lat. Już wtedy stał się moją główną inspiracją zarówno w światowym jak i duchowym życiu. Kiedykolwiek mam jakieś trudności w radzeniu sobie z codziennym życiem, czy to światowym czy duchowym, nie potrzeba mi niczego więcej poza pamięcią o nim i jego ambitnej działalności. Nie jestem jedynym, który to mówi lub w ten sposób czuje. Wszyscy twierdzą o Jego świątobliwości to samo. Jeden z moich przyjaciół, pracujący dla biura Jego Świątobliwości, powiedział mi kiedyś, że jeśli pojawia się jakiś problem, który trzeba rozwiązać, szczególnie kiedy jest to coś niemożliwego do rozwiązania, jedyną rzeczą, którą muszą zrobić to odwiedzić Jego Świątobliwość w biurze- rozwiązanie otrzymają w minutę lub dwie. Jestem pewny, iż ze względu na ich fizyczny kontakt z Jego Świątobliwością wierzą, że to właśnie jego wielkie błogosławieństwo pozwala im podołać niemożliwym sprawom. Dla ludzi takich jak ja, którzy nie mają możliwości by wystarczająco często widzieć Jego Świątobliwość- jeśli pamiętamy o nim, możemy podołać wszystkim pozornie niemożliwym do rozwiązania sprawom przez samo myślenie o nim. Myślę, że przypuszczalnie jest tak ze wszystkimi oświeconymi guru- jeśli tylko macie silne i czyste oddanie oraz zrozumienie relacji guru-uczeń.
Choć nie pamiętam zbyt dobrze mojego pierwszego spotkania z Jego Świątobliwością, gdyż miałem wtedy jedynie trzy lata, wciąż mogę przywołać moment, kiedy poszedłem do jego rezydencji by w ramach tradycyjnych rytuałów obciął mi włosy. Chwile kiedy z nim rozmawiałem były świetne i pełne rozluźnienia. Nie pamiętam dokładnie tematu rozmowy, jedyne co pamiętam to, że zadawał mi mnóstwo pytań a ja całkowicie odprężony odpowiadałem. Później powiedziano mi, iż Jego Świątobliwość był zaskoczony, że byłem przy nim tak rozluźniony, ponieważ wiele dzieci-reinkarnacji nie potrafiło się przy nim uspokoić i kończyło płacząc. To dało mi właściwie ogromne poczucie spełnienia- tego, że ja i moja linia mamy bezpośredni duchowy i religijny związek z Jego Świątobliwością, nie tylko w tym ale i w przeszłych oraz nadchodzących żywotach. Od tamtej chwili aż do teraz Jego Świątobliwość żywi mnie swą obecnością- duchowym wzrostem i zaufaniem. Oczywiście, nie muszę wspominać o tym, że wszyscy Tybetańczycy są przez niego jednakowo żywieni.
Pewnego razu byłem w biurze odnawiania praw jazdy, urzędnik nie chciał mnie widzieć ze względu na to, że byłem ubrany w nasz rodzaj szat. Zanim powiedziałem słowo spytali mnie: „Dlaczego masz taki dziwny ubiór? Proszę teraz idź i wróć w przyszłym tygodniu” Znaczyło to właściwie- spadaj. Pewna kobieta z zagranicy spytała mnie wtedy- „Jesteś Dalajlamą?”.Być może jej angielski nie był zbyt dobry i chciała powiedzieć: „Czy jesteś wyznawcą Dalajlamy?”. Odpowiedziałem: „Tak jestem wyznawcą Dalajlamy” Zaczęliśmy w poczekalni pogawędkę, dotyczącą głównie Jego Świątobliwości. Nagle urzędnik z tej samej grupy, która jeszcze przed chwilą sprawiała mi problemy podszedł i grzecznie spytał: „Co mogę dla ciebie zrobić?”. W ułamku sekundy moje prawo jazdy zostało odnowione. Jest to jeden ze świeżych przykładów, którym mogę się z wami podzielić. Przypadek ten pokazuje zarazem jak słabi są Buddyści, szczególnie tybetańscy, ponieważ ilekroć inni widzą kogoś w szatach, naturalnie pojawia się w nich impuls aby stwarzać kłopoty. Jest tak być może ze względu na to co ostatnio wydarzyło się w Indiach, z pewnymi odzianymi w szaty mnichami, a czego konsekwencje muszą ponosić wszyscy inni. Mamy jednak to szczęście, że Jego Świątobliwość jest dla nas wybawicielem.
Miałem przyjaciela mnicha, który doświadczył podobnych trudności mając na sobie mnisie szaty. Mój Guru zawsze kładł nacisk na etykę, jedną z nich jest etyka ubioru mówiąca, że mnich powinien mieć odpowiednie szaty. Mój przyjaciel mnich, nie zgadzał się jednak, mówiąc: „powinniśmy nosić szaty jedynie gdy jesteśmy w klasztorze, Kiedy wychodzimy powinniśmy ubierać świeckie stroje, inaczej robiąc cokolwiek doświadczymy wielu trudności.” Nie wierzyłem mu, myśląc, że jest to jedynie wymówka, by mógł bawić się wkładając różne ubrania i robić wszystkie rodzaje rzeczy, na które nie pozwoliłby mu klasztor. Po moim własnym negatywnym doświadczeniu, myślę że miał trochę racji.Nie wynika to tylko z mojego doświadczenia. Jest to bardzo powszechnie widoczne, że na widok wielu świątobliwie wyglądających sannyasins, sadhu i praktykujących , którzy włóczą się po targowiskach czy ulicach ludzie uciekają jak od kogoś roznoszącego zakaźną chorobę. Jest to bardzo smutne. Konsekwencją tego będzie zanikanie zainteresowania duchowością. Wtedy oczywiście nikt nie będzie chciał praktykować, ponieważ nie ma w tym celu, ani nie ma zachęty ze strony świata. Dlatego my wszyscy, nie tylko buddyści lecz wszystkie duchowe religie, powinniśmy pracować wspólnie, ręka w rękę dla znalezienia takiego rozwiązania, byśmy mogli utrzymywać naszą duchowość dla pożytku wszystkich istot. Gdyby ktoś mnie spytał powiedziałbym, że ludzie wszystkich duchowych religii powinni pracować razem, poprzez szukanie naszego wspólnego interesu i budowanie harmonijnych dróg przekształcania nas w lepsze formy, tak by cały świat szanował nas bardziej. Nie pytajcie mnie jednak o inne rozwiązanie niż to. Na wielu międzyreligijnych konferencjach także Jego Świątobliwość kładzie nacisk na uniwersalną harmonię, powinniśmy podążać jego śladami.
Jego Świątobliwość jest zawsze świeży i pełen energii. Jedną z zadziwiających dla mnie rzeczy jest jego optymizm wobec wszystkiego, a szczególnie wobec pomagania innym. Jako wielki Bodhisattwa przejawia go, niezależnie od trudności, przez które sam musi przejść dla pożytku Tybetańczyków i wszystkich istot. Może to zostać osiągnięte jedynie przez rzeczywistego bohatera jak on, gotowego przedłożyć interes całego wszechświata nad swój własny. Natomiast my, jeśli mamy pomniejsze problemy i brakuje nam rozwiązań by się ich pozbyć, możemy skończyć popełniając samobójstwo, po prostu przez naszą samolubność i pochwycenie przez gniew, dumę, zazdrość oraz wszystkie szkodliwe emocje.
Nie wiem gdzie o tym słyszałem ale pamiętam jasno, że jakieś 15 lat temu Jego Świątobliwość powiedział publicznie że odkąd opuścił Tybet zebrał biliard mantr Mani, a kiedy spytał innych o to ile ich zgromadzili nikt nie potrafił udzielić mu satysfakcjonującej odpowiedzi. Ludzie tacy jak my, mający mnóstwo wolnego czasu nie potrafią zebrać nawet pół miliona. Jego Świątobliwość, który musi dbać o dobrobyt wszystkich czujących istot (nie tylko przez modlitwy ale także na praktycznym poziomie) potrafi dotrzymać zobowiązania osobistej praktyki dla pożytku wszystkich istot. Ja także zobowiązałem się do powtórzenia stu milionów mantr Mani, po stu milionach mantr Amitaby, poprzedzonych stoma milionami mantr Guru Rinpocze, nie udało mi się to jednak nigdy i zastanawiam się kiedy los pozwoli mi skończyć to wszystko. Nie oznacza to że jego Świątobliwość ma 26 czy 27 godzin na dobę. Mówi to nam jak boską jest on istotą.
Cóż- nie zamierzam zabierać wiele waszego czasu opowiadaniem bez końca o inspirujących doświadczeniach, które otrzymałem od Jego Świątobliwości, takich jak deszcze błogosławieństw. Po pierwsze jest dobrze znany na świecie, po drugie brzmiało by to jakbym usiłował egoistycznie wykorzystać Jego Świątobliwość do promocji samego siebie co z pewnością ma miejsce w przypadku wielu ludzi. Jedną z najsmutniejszych rzeczy, które widać wyraźnie nawet w tybetańskim społeczeństwie, jest to, że ludzie nie widzą i nie doceniają rzeczywistych i autentycznych właściwości Jego Świątobliwości i po prostu wykorzystują go do promowania siebie. Robią to dla swojego duchowego statusu, politycznej reputacji lub materialnych zysków. To coś czego nie mogę znieść. Jest to powód, dla którego zmagam się od lat z pytaniem czy włączyć go do listy moich guru na stronie internetowej, czy nie. Przed chwilą kiedy odświeżałem moją stronę, odkryłem, że trzech z moich żyjących guru (pozostali dwaj to mój własny wujek i mój ojciec) nie są umieszczeni jako moi guru. To sprawiło, że poczułem się bardzo zakłopotany. Czuje, że powinienem być fair i powinienem poprawić moją reputacje jako „Pan Fair”
Jeśli chcecie wiedzieć więcej o Jego Świątobliwości, wszyscy domyślacie się że musicie poszukać w sieci, znajdziecie tam miliony informacji o jego heroicznej aktywności.