Jestem gadatliwy

Jestem gadatliwy

Wizytując szkołę dla mnichów w Hemis

29 czerwca 2011 / tłum. ze strony J.Ś. Gyalwang Drukpa www.drukpa.org

Połączenie internetowe w Hemis jest ostatnio bardzo dobre, co nie zdarzyło się dotąd w całej jego historii. Jestem z tego dumny. Gdybym wiedział, że w Hemis jest tak dobre połączenie, nie traciłbym czasu na pisanie po parę paragrafów to tu, to tam, tylko zamieścił je wszystkie tutaj, aby zostały przekazane wam automatycznie i mielibyście ze mną łączność podczas mojej nieobecności. Teraz, zanim ukaże się moja wcześniej przygotowana wiadomość, jestem już tu i dzielę się z wami nowymi wieściami. Czyż nie jest to moja karma?

 

Na temat możliwości tego internetowego połączenia w Hemis mam mieszane odczucia. Z jednej strony jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ jakieś połączenie jest potrzebne, żeby się nawzajem wspierać. Z drugiej strony połączenie internetowe oznacza, że Hemis może utracić właściwy mu spokój i wyciszenie. Mam nadzieję, że to się nie stanie. Wszyscy powinniśmy starać się o zachowanie w Hemis atmosfery spokoju dla naszego dobra. Dla wielu z nas jest to miejsce, w którym umysł odpoczywa. Czasem lepiej jest nie mieć internetowego połączenia, bowiem zbyt często sprawia ono, że niepotrzebnie jesteśmy bardzo zajęci. Musimy sami wiedzieć, kiedy używać internetu, a kiedy to przerwać. Powinniśmy robić wszystko, żeby znaleźć czas dla siebie. To bardzo ważne. W każdym razie ja sam daję sobie ograniczoną ilość czasu na wejście tu i przekazanie wam czegoś - robię to tylko podczas przerwy.

 

Dziś skończyłem właśnie cztery i pół sesji inicjacji do Wadżra Jogini, które pierwotnie miały być przeznaczone tylko dla nauczycieli, mnichów i mniszek. Nie spodziewałem się, że do inicjacji przyłączą się świeccy. Ostatnio w Ladakhu jest bardzo dużo turystów, a od nich zależy sytuacja finansowa tego miejsca. W zeszłym roku wielu ludzi ucierpiało z powodu klęski żywiołowej, więc można by sądzić, że będą bardzo zajęci pracą i naprawianiem szkód. A jednak znów moi studenci w Ladakhu mnie zaskoczyli, bo na inicjację stawiło się wielu z nich, około 4000 świeckich osób. Powiedziałbym, że byli bardzo szczęśliwi mogąc się dołączyć. W głównej świątyni nie ma zbyt wiele miejsca. Była ona przepełniona mnichami i mniszkami, a inni musieli zadowolić się każdym miejscem, gdzie mogli usiąść.

 

Nastrój i atmosfera są znakomite. Nie jestem przesądny i, jak wiecie, nie zachęcam do bycia przesądnym. Nastrój, atmosfera, wibracje, to sprawy bardzo abstrakcyjne i łatwe do wykorzystania przez ludzi, którzy mają zbyt wiele myśli i wyobrażeń. Jako prawdziwi duchowi praktykujący nie powinniśmy zbyt dużo myśleć o takich rzeczach. Jeśli czujemy się dobrze, to wspaniale, jeśli nie, to też w porządku. Spotkałem wielu ludzi, którzy zawsze mówią o aurze, barwach energii, pozytywnej energii, wibracjach itp. Oczywiście, my wiemy, kto mówi prawdę, a kto nie. Na nieszczęście większość ludzi ma tak wyolbrzymione ego, że uważają się za kogoś szczególnego i wyobrażają sobie, że to oni wysyłają tę energię, tę aurę. Niektórzy rzeczywiście mają takie zdolności i używają ich do robienia pieniędzy i ogłupiania ludzi czy też zdobywania zwolenników. Nie wiem, dokąd to zaprowadzi, jeśli całą motywacją nie jest tylko działanie dla dobra innych. Szczera motywacja pomocy innym jest kluczem do wszystkiego, co robimy. Możemy oszukiwać innych, ale nie możemy oszukać siebie i w końcu karma zbierze swoje żniwo.

 

Ale wróćmy do sprawy wibracji. Dlaczego powiedziałem, że atmosfera czy wibracje były bardzo dobre? Ponieważ jestem gadatliwy. Mogę prawie powiedzieć, że nie potrafiłem powstrzymać się od mówienia. To musi być znakiem, że atmosfera jest bardzo dobra. Kiedy wibracje są płytkie czy niezbyt dobre, tylko czytam święty tekst i nic nie zachęca mnie do przekazywania wszelkiego rodzaju wyjaśnień dotyczących nauk Buddy, nauczania zewnętrznego (dostępnego dla wszystkich), wewnętrznego (dostępnego tylko dla inicjowanych) i tajemnego. Mógłbym pokrótce zakończyć dwie sesje inicjacji w ciągu jednego dnia; prawdę mówiąc, miałem przekazać trzy sesje w ciągu jednego dnia. Tak czy inaczej, po prostu nie mogłem przestać mówić.

 

Jeśli tam, gdzie się udaję, nie ma dobrej atmosfery, czytam tylko tekst i mówię „do widzenia”. Niektórzy tradycjonaliści uważają, że to bardzo dobrze, bowiem tradycyjnie prawie wszyscy mistrzowie tylko czytają tekst i poprzez tekst udzielają błogosławieństw. Oni nie wierzą, aby zwykli ludzie mogli pojąć całe znaczenie czy być zainteresowani znaczeniem. Jednak gdy ja zaczynam być gadatliwy, mówi to o zainteresowaniu ze strony słuchaczy czy też o tym, że ludzie otrzymujący inicjację są bardzo mocni i autentyczni. Gdy jestem ponury i humorzasty, znaczy to, że atmosfera nie jest dobra. Chyba to dziś odkryłem. A zatem bądźcie ostrożni, kiedy jestem cichy i lepiej zostawcie mnie w spokoju. Wszystkiego dobrego!